Energylandia czyli nasz energetyczno-wichrowy weekend ciąg dalszy

Ahhh, już od długiego czasu nie mogłam doczekać się tego wyjazdu, ekscytowałam się jak małe dziecko, a może nawet bardziej, a już na pewno bardziej niż moja trójka. 🙂

Wyjechaliśmy sobie w piątek po pracy, trochę korków po drodze, jak to w piątki bywa – cała Polska rusza na weekendowe wyjazdy. Dojechaliśmy wieczorem, chyba nawet było koło 21:00, więc szybko ulokowaliśmy się w domku, żeby wcześnie iść spać i rano mieć masę energii na Energylandię!! A to wcale nie jest takie łatwe położyć spać trójkę dzieciaków. Niby już są na tyle duże, że za nami kołysanki, bajki na dobranoc i tulanie do snu, ale tu jeszcze ktoś ma coś do powiedzenia, a tu jakiś żarcik, a może straszna historia, żeby najmłodsza bała się zasnąć i tak dalej, i tak dalej… Koniec końców chyba o dwunastej wszyscy pozasypiali. Rano kolejny maraton – zebrać wszystkich do kupy, umyć, ubrać, nakarmić… Ale daliśmy radę! 🙂 Jak zwykle zresztą. No to ruszamy!!! 🙂

Park otwierają o 10:00, my na parkingu byliśmy jakieś 30 minut po, a już było sporo samochodów. No ale nie spodziewałam się niczego innego, sobota, koniec wakacji… Trochę postaliśmy w kolejce po bilety, ale kiedy byliśmy w środku, wszystko to nie było już ważne. Znacie to uczucie, kiedy wchodzicie do takiego miejsca i widzicie wszystkie te otaczające atrakcje i nie wiecie, od czego zacząć, gdzie najpierw, co potem, jaka kolejność, ale tak, żeby na pewno wszystko zobaczyć, żeby niczego nie pominąć? Tak się właśnie czułam. Totalny oczopląs. Kolory, migające światełka, muzyka, hałasy, piski – to wszystko na raz mieszało się w jeden, charakterystyczny dla parków rozrywki szum. Taki przyjemny i kojarzący się z dzieciństwem, który podświadomie sprawia, że na rękach wyskakuje nam gęsia skórka. 🙂

 

Było super i na pewno to powtórzymy!

Najbardziej podobały mi się oczywiście wszystkie rollercoastery, bo też z ich powodu byłam najbardziej podekscytowana! Ale patrząc mniej samolubnie, strefa familijna była miejscem, w którym spędziliśmy masę czasu, a najwięcej chyba na splash battle – mnóstwo chlapiącej wody i kupa zabawy! Nasza najmłodsza córa była zakochana w strefie bajkowej i tam też spędziliśmy niemało czasu. A tak to były jeszcze lody, naleśniki, popcorn, dla nas z mężem kawa, potem pizza i jeszcze raz lody. Na zakończenie, jakby wciąż było nam mało, ostatnie lody i do domu. Po przyjeździe, wymęczeni po prostu padliśmy… 😉 Ale było super!!

Na drugi dzień chcieliśmy wybrać się do Zatorlandu, ale niestety bardzo brzydko się rozpadało. Postanowiliśmy zatem z parasolkami w dłoni przejść się po centrum Oświęcimia i poszukać jakiegoś fajnego miejsca, żeby zjeść przed wyjazdem. Z wielkim żalem rozstawaliśmy się z tymi stronami, bo dostarczyły nam masę niezapomnianych wrażeń i atrakcji. Chyba w przyszłe wakacje znowu tu przyjedziemy, może wtedy na trochę dłużej! Noclegi mamy już sprawdzone – „Wichrowe Wzgórze” bardzo przypadło nam do gustu, a w szczególności te wolnostojące domki! Chcemy jeszcze skorzystać z innych atrakcji w okolicy. No i oczywiście powtórzyć Energylandię!!

– Agnieszka z Płocka

 

Masz pytania albo chcesz zarezerwować nocleg? Skontaktuj się z nami!

Komentowanie zostało wyłączone.