Wichrowe Wzgórze na emeryturze!

Jesień przyszła, nie ma co ukrywać… Drzewa powoli gubią pięknie przebarwione liście, dzień coraz krótszy, a temperatury coraz niższe… Z jednej strony dopada człowieka taka nostalgia, jesienna chandra, można by rzec, ale z drugiej strony jest jednak jakaś inna siła, która każe codziennie się ruszyć, wyjść z domu i zrobić coś ciekawego – nie można przecież całej jesieni i zimy przesiedzieć w domu! Kominek i ciepła herbata z miodem mają swój niepowtarzalny urok, ale najlepiej sprawdzają się wieczorem, po dniu aktywnie spędzonym.

Razem z mężem, odkąd jesteśmy na emeryturze, a będzie to już kilka dobrych lat, zainteresowaliśmy się formą sportu idealnie wręcz dla nas dobraną. Zawsze byliśmy aktywni, dużo chodziliśmy po górach, jeździliśmy na rowerach, pływaliśmy kajakami… Teraz, kiedy stawy już nie te, przerzuciliśmy się na chodzenie z kijami. Żeby utrzymać się w dobrej formie, postanowiliśmy przynajmniej trzy razy w tygodniu chodzić na co najmniej godzinny spacer. A w formie musimy być, bo mamy pięcioro wnucząt – a taka gromadka wymaga od dziadków nie lada ruchu i zaangażowania!

Razem z nami na spacery często wybiera się moja starsza siostra, która niestety od dwóch lat jest już wdową. W jakiś sposób chodzenie z kijami pomogło jej wyjść z żałoby. I tak właśnie chodzimy we troje. A że nasze kochane i urocze miasto może się czasami przejeść, to raz na jakiś czas wybieramy się nieco dalej, pozwiedzać inne miejscowości. Oj, jak dobrze, że na wyjazd nie musimy wybierać weekendów, a z racji emerytury możemy pojechać w ciągu tygodnia – o wiele łatwiej znaleźć dogodny pensjonat!

 

Małopolska piękna jesienią.

Tej złotej jesieni wybraliśmy się we troje do Małopolski. Piękne tereny, niezwykle bogate przyrodniczo. Nocleg znalazła nam córka – „Wichrowe Wzgórze”, tak się nazywało. To przyjemny dom położony z dala od miejskiego zgiełku, w spokojnej i urokliwej okolicy, na niewielkim wzgórzu. Z „Wichrowego Wzgórza” nie tylko roztacza się piękny widok, ale to miejsce oferuje również szeroki wybór pieszych wycieczek, wprost idealnych dla nas. Czy słota, czy deszcz, zawsze można się gdzieś przejść. W domowej kuchni mogliśmy ugotować sobie własne obiady, a wieczorami przyrządzić według swojego przepisu nasze ulubione wino grzane – z mnóstwem przypraw korzennych i pomarańczy, które po kilku godzinach spędzonych na świeżym powietrzu było idealnym zwieńczeniem dnia. Te kilka październikowych dni spędzonych w Osieku dało nam nową energię do walki z jesienną chandrą, która jednak chyba nam nie grozi! 🙂

– Teresa, Racibórz

Komentowanie zostało wyłączone.